
O nas

Często czytając zakładki „o nas” na stronach różnych hodowli natknąć się można na pewien schemat. Hodowca z reguły zostaje hodowcą z przypadku. Poznaje rasę i z miłości do niej wszystko się zaczyna. W moim przypadku było troszeczkę inaczej. Od dziecka wiedziałam, że w przyszłości będę miała dużą styczność z psami. Mój dom rodzinny wypełniony był nimi. Najpierw widziałam się w roli weterynarza. Dużą przeszkodą jednak okazało się, że na widok krwi panikuję i sama potrzebuję interwencji medyka.
W wieku 12 lat zaczęłam interesować się szkoleniem psów. Suczka, którą wtedy mieliśmy w domu wykazywała lekkie problemy behawioralne. Ganiała rowery, uciekała, zjadała śmieci, tarzała się we wszystkim co znalazła. Intuicyjnie wiedziałam, że czegoś jej brakuje. Postanowiłam poświęcić więcej czasu na jej szkolenie. Dziesiątki sztuczek, które wpajałam w Atlantę zaskakiwały wszystkich. Czasem nawet mnie samą. Uczyłam ją metodami, które tylko przyszły mi do głowy. Wszystko robiłyśmy po prostu razem i tym sposobem dochodziłyśmy do tego jak osiągnąć cel. Okazało się, że to bardzo mądry pies, któremu nie potrzeba niczego więcej niż uwagi i spełnienia jej psich potrzeb.
To było moje pierwsze mocne zetknięcie z psami. Kolejny bodziec do zgłębiania „psich tematów” nie był może tak przyjemny.
Gdy w liceum po raz pierwszy doznałam prawdziwie złamanego serca, próbowałam zająć głowę czymkolwiek. Od dziecka bardzo dużo czytałam. Jednak jak w takiej sytuacji uciec w książki o miłości? Zdesperowana złapałam w księgarni za poradnik. A dokładnie tą książką było „Oczami psa” – Alexandry Horowitz.
To było to!
Wpadłam na całego. Kolejne pozycje pojawiały się na moich półkach w zastraszającym tempie. Olśniło mnie. Wiedziałam, że chcę zostać behawiorystą. Poszłam na pierwszy kurs. Zagłębiłam się w temat i całkowicie dałam się pochłonąć. Pewnego dnia, gdy spóźniłam się na pociąg, w podziemiach na przystanku – Warszawa Centrum – zajrzałam do księgarni. Zamówiłam kawę i przeglądałam półki. W rękę wpadła mi pozycja, której do tej pory nie przeczytałam, co na prawdę zaczynało być czymś wybitnym w psiej tematyce. Była to książka „Pies – Jak prowadzić domową hodowlę psów i nie zwariować” – Anny Marek. Chłonęłam jak gąbka. To było rozwiązanie moich dylematów. Połączenie, profilaktyki weterynaryjnej, genetyki, behawiorystyki i dowolnej liczby psów w jednym. Szybkie rozeznanie i już wiedziałam, że na SGGW znajdę studia dla siebie i zostanę hodowcą.
Rok wybierania idealnej rasy i oczekiwań na szczenię. Nie wszystko szło po mojej myśli, jednak uważam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Gdy tylko odebrałam dowód osobisty, by móc podpisać umowę z hodowcą, w moim domu pojawiła się Philadelphia. Oszczędności mojego życia na tamten moment około 7 tysięcy złotych. Starczyły na psa i jego początkowe utrzymanie i tak to się zaczęło.
Od wielu lat interesuję się hodowlą i genetyką psów. Kształcę się w tym kierunku i ciągle poszerzam wiedzę. Odbywam wiele szkoleń rocznie z tematyki kynologicznej.
Aktualnie studiuję Hodowlę i Ochronę Zwierząt Towarzyszących i Dzikich na SGGW w Warszawie. Jest to jedyny kierunek w Polsce, na którym można uzyskać wiedzę potrzebną każdemu hodowcy. Moim marzeniem jest bycie hodowcą nie tylko z powołania ale i z wykształcenia.
Wybierając rasę do hodowli brałam pod uwagę wiele czynników, decydującym w tym przypadku było, to aby pies towarzyszył mi w życiu codziennym i sporcie. Jestem osobą bardzo aktywną. Cały dzień gdzieś pędzę i chciałam, by mój pies pędził ze mną. Pierwsza myśl – Jack Russell – trochę lektury, zbieranie informacji i już wiedziałam, że Jack Russell nie jest psem dla mnie. Minusem były krótkie łapki (estetycznym jak i zdrowotnym), duża szczekliwość i znacznie mniej stabilny charakter niż u Parsonów. Kolejne poszukiwania i już wiedziałam, że istotą doskonałą jest Parson.
Moje psy zawsze były dla mnie najważniejsze. Ich dobro i zdrowie. Dlatego wszystkie pieski opuszczające naszą hodowlę posiadają szczepienia, są odrobaczone oraz wyposażone w książeczki zdrowia, wyprawki i metryki, które pozwolą na wyrobienie rodowodów maluchom. Rodzice szczeniąt przebadani są w kierunku chorób genetycznych, do których parsony są predysponowane. Rozmnażamy tylko psy całkowicie zdrowe! Szczeniaczki przed opuszczeniem hodowli są przystosowywane do życia z ludźmi i socjalizowane z innymi zwierzętami. Poddawane są różnym bodźcom, które mają za zadanie stymulować je do prawidłowego rozwoju. Wszystkie psy w naszej hodowli są pełnoprawnymi członkami rodziny, dlatego z dumą możemy nazywać się hodowlą domową.
Nasze psy mają do dyspozycji, dom, swoją własną psiarnie, podwórko oraz wybieg.
Codziennie towarzyszą mi w obowiązkach. Jeżdżą ze mną do pracy, szkoły, czy na wypady ze znajomymi.
Nasz dom usytuowany jest na obrzeżach Warszawy, w jej najbardziej zalesionej dzielnicy. Nasze psiaki mają do dyspozycji lasy i łąki, co sprawia, że jest to miejsce idealne dla zwierząt. Zwłaszcza tak ruchliwych i ciekawych świata, jak Parsony.
Czym się wyróżniamy?
Po pierwsze, nasze psy są psami. Są zsocjalizowane i wesołe. Codziennie wychodzą na spacery po mieście i lasach.
Po drugie, posiadają mnogą ilość badań, by zapewnić zdrowie powoływanym do życia szczeniętom.
Jestem hodowcą z wiedzą. Nie osobą, która rozmnaża psy bez żadnego planu.
Kupując od nas szczenię, stają się Państwo częścią naszej rodziny. A rodziny, nie zostawia się w potrzebie, dlatego jestem do dyspozycji 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, by odpowiadać nawet na najbardziej błahe pytania i udzielać pomocy.
Hodowla Grey Vanilla należy do Związku Kynologicznego w Polsce, oddział w Warszawie, pod patronatem FCI.

Calendar
P | W | Ś | C | P | S | N |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 |