Często czytając zakładki „o nas” na stronach różnych hodowli natknąć się można na pewien schemat. Hodowca z reguły zostaje hodowcą z przypadku. Poznaje rasę i z miłości do niej wszystko się zaczyna. W moim przypadku było troszeczkę inaczej. Od dziecka wiedziałam, że w przyszłości będę miała dużą styczność z psami. Mój dom rodzinny wypełniony był nimi. Najpierw widziałam się w roli weterynarza. Dużą przeszkodą jednak okazało się, że na widok krwi panikuję i sama potrzebuję interwencji medyka.
Gdy w liceum po raz pierwszy doznałam prawdziwie złamanego serca, próbowałam zająć głowę czymkolwiek. Od dziecka bardzo dużo czytałam. Jednak jak w takiej sytuacji uciec w książki o miłości? Zdesperowana złapałam w księgarni za poradnik. A dokładnie tą książką było „Oczami psa” – Alexandry Horowitz.
To było to!
Wpadłam na całego. Kolejne pozycje pojawiały się na moich półkach w zastraszającym tempie. Olśniło mnie. Wiedziałam, że chcę zostać behawiorystą. Poszłam na pierwszy kurs. Zagłębiłam się w temat i całkowicie dałam się pochłonąć. Pewnego dnia, gdy spóźniłam się na pociąg, w podziemiach na przystanku – Warszawa Centrum – zajrzałam do księgarni. Zamówiłam kawę i przeglądałam półki. W rękę wpadła mi pozycja, której do tej pory nie przeczytałam, co na prawdę zaczynało być czymś wybitnym w psiej tematyce. Była to książka „Pies – Jak prowadzić domową hodowlę psów i nie zwariować” – Anny Marek. Chłonęłam jak gąbka. To było rozwiązanie moich dylematów. Połączenie, profilaktyki weterynaryjnej, genetyki, behawiorystyki i dowolnej liczby psów w jednym. Szybkie rozeznanie i już wiedziałam, że na SGGW znajdę studia dla siebie i zostanę hodowcą.
Rok wybierania idealnej rasy i oczekiwań na szczenię. Nie wszystko szło po mojej myśli, jednak uważam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Gdy tylko odebrałam dowód osobisty, by móc podpisać umowę z hodowcą, w moim domu pojawiła się Philadelphia. Oszczędności mojego życia na tamten moment około 7 tysięcy złotych. Starczyły na psa i jego początkowe utrzymanie i tak to się zaczęło.
Wybierając rasę do hodowli, brałam pod uwagę wiele czynników, decydującym w tym przypadku było, to aby pies towarzyszył mi w życiu codziennym i sporcie. Jestem osobą bardzo aktywną. Cały dzień gdzieś pędzę i chciałam, by mój pies pędził ze mną. Pierwsza myśl – Jack Russell – trochę lektury, zbieranie informacji i już wiedziałam, że Jack Russell nie jest psem dla mnie. Minusem były krótkie łapki (estetycznym jak i zdrowotnym), duża szczekliwość i znacznie mniej stabilny charakter niż u Parsonów. Kolejne poszukiwania i już wiedziałam, że istotą doskonałą jest Parson.
Moje psy zawsze były dla mnie najważniejsze. Ich dobro i zdrowie. Dlatego wszystkie pieski opuszczające naszą hodowlę posiadają szczepienia, są odrobaczone oraz wyposażone w książeczki zdrowia, wyprawki i metryki, które pozwolą na wyrobienie rodowodów maluchom. Rodzice szczeniąt przebadani są w kierunku chorób genetycznych, do których parsony są predysponowane. Szczeniaczki przed opuszczeniem hodowli są przystosowywane do życia z ludźmi i socjalizowane z innymi zwierzętami. Poddawane są różnym bodźcom, które mają za zadanie stymulować je do prawidłowego rozwoju. Wszystkie psy w naszej hodowli są pełnoprawnymi członkami rodziny, dlatego z dumą możemy nazywać się hodowlą domową.
Nasze psy mają do dyspozycji, dom, swoją własną psiarnie, podwórko oraz wybieg.
Codziennie towarzyszą mi w obowiązkach. Jeżdżą ze mną do pracy, czy na wypady ze znajomymi, jeżdżą na wystawy za granicą i w kraju.
Nasz dom usytuowany jest na obrzeżach Warszawy, w jej najbardziej zalesionej dzielnicy. Nasze psiaki mają do dyspozycji lasy i łąki, co sprawia, że jest to miejsce idealne dla zwierząt. Zwłaszcza tak ruchliwych i ciekawych świata, jak Parsony.
Czym się wyróżniamy?
Po pierwsze, nasze psy są psami. Są zsocjalizowane i wesołe. Codziennie wychodzą na spacery po mieście i lasach. Ich wychowanie stanowi bardzo ważny czynnik w hodowli. Jeżdżąc z nami po hotelach nie sprawiają żadnych problemów, nie ujadają w domu, nie ciągną na spacerach. Są świetnie zsocjalizowane, zabrane do restauracji grzecznie leżą pod stołem, tak samą, gdy towarzyszą mi w pracy czy na uczelni.
Po drugie, posiadają mnogą ilość badań, by zapewnić zdrowie powoływanym do życia szczeniętom.
Po 3 dbamy o ich rozwój intelektualny i aktywność. Psy oczywiście zostają same, nawet na wiele godzin, ale rekompensujemy im to z nawiązką. Nasze psy uczestniczą w szkoleniach, są częścią pracy i życia, posiadają niezliczone ilości zabawek intelektualnych i zapewniamy im aktywne i ciekawe spacery.
Kupując od nas szczenię, stają się Państwo częścią naszej rodziny. A rodziny, nie zostawia się w potrzebie, dlatego jestem do dyspozycji 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, by odpowiadać nawet na najbardziej błahe pytania i udzielać pomocy.
O mnie
Mam na imię Klaudia i część informacji o mnie mogli Państwo przeczytać wyżej. Co więcej mogę o sobie napisać…
Jestem inżynierem Hodowli i Ochrony Zwierząt Towarzyszących i Dzikich, a także dyplomowanym behawiorystą.
Ukończyłam studia: „Zoopsychologia – problemy behawioralne psów” na SGGW.
Od wielu lat interesuję się hodowlą i genetyką psów. Kształcę się w tym kierunku i ciągle poszerzam wiedzę. Odbywam wiele szkoleń rocznie z tematyki kynologicznej.
W razie jakichkolwiek pytań pozostaję do Państwa dyspozycji.
Hodowla Grey Vanilla należy do Związku Kynologicznego w Polsce, oddział w Warszawie, pod patronatem FCI.